Utopia według Michaela Moore'a

W swoim najnowszym projekcie kontrowersyjny dokumentalista Michael Moore wyrusza w podróż dookoła Europy w celu sformułowania osobistego, socjalistyczno-liberalnego manifestu swojej utopii. W tym
W swoim najnowszym projekcie kontrowersyjny dokumentalista Michael Moore wyrusza w podróż dookoła Europy w celu sformułowania osobistego, socjalistyczno-liberalnego manifestu swojej utopii. W tym celu, na wzór zaborczego amerykańskiego imperializmu, Moore, wraz z flagą Stanów Zjednoczonych, podbija kolejne państwa i przejmuje ich sprawnie funkcjonujące rozwiązania polityczne dla własnego kraju.
Każda nowa wizyta w obcym kraju przebiega według tego samego schematu. Reżyser wybiera jeden aspekt polityczno-prawny odwiedzanego państwa, który chce przejąć dla Ameryki, a następnie w trakcie spreparowanej i nienaturalnej rozmowy zadaje, udając zdziwienie, kolejne pytania niczym naiwne dziecko, chociaż oczywistym jest, że dobrze zna odpowiedzi.

Stwarza wrażenie stereotypowego nieświadomego Amerykanina. Wykazuje się ignorancją, gdy będąc w szkole z wielkim szokiem przyjmuje wiadomość, że na stołówkach francuskich nie serwują codziennie frytek, chociaż według niego potrawa ma w swojej nazwie słowo "french". Każe widzowi uwierzyć, że francuskie dzieci nie znają smaku Coca Coli, a wyczytując jadłospis na kolejne dni, dodaje zdjęcia wykwintnie wyglądających potraw, zaczerpniętych prawdopodobnie z książek kulinarnych. Prawie każda scena cechuje się jakimś rodzajem manipulacji albo niedopowiedzeń. Być może jest to spowodowane ograniczeniem samego reżysera, albo, co gorsze, pragnie on dostosować treść i formę filmu do możliwości percepcyjnych swojego "ograniczonego widza".  Zarówno reakcje jego rozmówców, jak i jego samego, wydają się zupełnie wymuszone.

Sceny są spreparowane i nienaturalne. Moore nie jest zainteresowany prawdziwym dialogiem, odkrywaniem nowych kultur, konfrontowaniem swoich wyobrażeń z europejską rzeczywistością. Zachowuje się arogancko, stosuje słabe i obraźliwe dowcipy (np. myląc Słowenię ze Słowacją, albo podając informacje, że Jezus pochodzi z Włoch). Zaczynając swój "podbój”, widz ma wrażenie, że reżyserowi zależy jedynie na utwierdzeniu się w swoich przyjętych z góry przekonaniach.
 
Przez cały film uzewnętrznia się również próżna i narcystyczna natura Michaela Moore’a. Jest to Amerykanin, który ma rozwiązania na wszystkie problemy. Jego wcześniejsze dokumenty miały przedstawić go, jako eksperta w dziedzinie wojska ("Fahrenheit 9.11"), służby zdrowia ("Sicko"), gospodarki ("Capitalism: A Love Story"), dostępu do broni ("Bowling for Columbine"), polityki socjalnej ("Roger & Me") itd. Ten projekt autor zdaje się traktować jako zwieńczenie jego działalności na rzecz uzdrawiania sytuacji w USA.
 
Nawet osoba, która podziela opinie reżysera, musi przyznać, że jego filmy są mocno tendencyjne, pozbawione wszelkiego obiektywizmu, traktują temat powierzchownie, ignorują pewne problemy oraz rezygnują z analizy wad i zalet przedstawionych rozwiązań. Podczas jednej z rozmów, pewien Portugalczyk zwraca mu uwagę, że nie można tak po prostu przenieść pewnych rozwiązań na obcy grunt. Potrzebny jest odpowiedni kontekst społeczny, towarzyszące narzędzia implementacyjne, zmiana świadomości obywateli itp. Michael Moore przytakuje mu ze znudzeniem i z szybkością pędziwiatra przenosi się do kolejnego tematu.

Oczywiście, są to jego autorskie filmy, jego przekaz i jego prawo, ale nie można mu przyznać miana rzetelnego dokumentalisty, który, wyznaczając pewne kierunki, stara się rzetelnie potwierdzać lub negować swoje hipotezy i założenia podczas kręcenia filmu. Tutaj nie ma żadnego rozwoju, wymiany zdań, żadnego procesu twórczego, nic nie jest odkrywane. Konstrukcja narracyjna jest schematyczna i bezpośrednia. Informacja podawana jest w postaci wcześniej przetrawionej papki.

Na czym jednak polega urok propagandy Moore'a? Moim zdaniem na tym, że pomimo trudnej i często dwuznacznej tematyki, reżyserowi udaje się przedstawić temat w sposób bardzo lekki, jednoznaczny, podaje gotowe i łatwe rozwiązania. Jego filmom również towarzyszy specyficzne ironiczno-cyniczne poczucie humoru. Nawet, jeśli nie jest to zamierzone, miałem często wrażenie, że twórca zdaje sobie sprawę z banalności i absurdu swojego wywodu logicznego, i momentami puszcza oko do widza.  Ponadto, nawet najbardziej zagorzały konserwatysta znajdzie pośród tych wszystkich zaprezentowanych poglądów coś, z czym może się zidentyfikować. Ja w pełni popieram stanowisko wyrażone przez pewnego ucznia skandynawskiego, który przekonuje, że testy oparte na metodzie multiple choice, w których należy zaznaczyć jedną z czterech możliwych podanych odpowiedzi, jest pozbawiona wartości naukowo-poznawczej; albo się zna odpowiedź na pytanie albo nie. Na tym polega nauka i samodzielne, twórcze rozwiązanie problemu.

Dokumentalistyka uprawiana przez Michaela Moore'a wykazuje się sporymi mankamentami. Nie można jej jednak odmówić pewnej lekkości, potraktowania tematu z przymrużeniem oka i poczuciem humoru, które podtrzymuje uwagę widza. Jest to zmakdonaldyzowana dokumentalistyka, która na dłuższą metę nie przynosi żadnych wymiernych rozwiązań, ale kto spośród nas nie skusi się na tani cheeseburger raz na jakiś czas?
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones